Michał Górny on Nostr: Zdaje się, że większość ludzi w spektrum nie znosi telefonów. Tak bardzo jak ...
Zdaje się, że większość ludzi w spektrum nie znosi telefonów. Tak bardzo jak różnimy się między sobą, różnią się też powody tej niechęci. Prawdę mówiąc, wolę nawet rozmawiać z kimś osobiście. Może to być trochę ironiczne, bo przecież widywanie kogoś to bardziej bezpośrednia forma kontaktu, a więc teoretycznie powodująca więcej stresu.
Krótko mówiąc: telefony były straszne, jeszcze przed epoką smartfonów.
Moim zdaniem, telefony łączą wady rozmów "na żywo" z komunikacją "na odległość". Oczekuje się, że będziesz od razu odpowiadać, i musisz rozumieć, co druga osoba mówi. Jednocześnie, korzystasz z medium, które niekoniecznie przenosi czysto głos, i które nie przekazuje żadnych wizualnych wskazówek.
Do tego ani ty, ani rozmówca, nie wiecie, czy druga strona was usłyszała — choć może słyszeć jakieś hałasy w tle przez słuchawkę, to nie gwarantuje, że przestanie mówić, kiedy u was będzie zbyt głośno. A proszenie ludzi raz po razie, by powtarzali to, co powiedzieli, jest stresujące. Kiedy rozmawiacie "na żywo", to jesteście w tym samym miejscu, więc słyszycie to samo i możecie zaczekać, aż hałas minie (choć nie każdy tak robi).
Problem identyfikacji rozmówcy. Dzisiaj niby jest prościej, bo telefon podaje — ale tylko jeśli znasz numer. Nieznany rozmówca to może być spam, a może być coś ważnego. Jeśli nie możesz odebrać od razu, pozostaje problem, czy oddzwonić. A nawet jak dzwonisz do znajomej osoby, nie ma gwarancji, że właśnie ona odbierze. Rozpoznawanie ludzi po twarzy jest trudne; po głosie, jeszcze trudniejsze.
No i kwestia dobrego miejsca, żeby przez ten telefon rozmawiać. Nie lubię, jak inni słyszą, o czym rozmawiam, nawet jeśli nie mówię o niczym szczególnie prywatnym. Nie lubię też przeszkadzać innym. Gdzieniegdzie zasięg stanowi problem. No i czasem po prostu nie można powiedzieć rozmówcy, żeby zadzwonił później, albo oddzwonić samemu później.
Telefony to straszny wynalazek.
#autyzm
Krótko mówiąc: telefony były straszne, jeszcze przed epoką smartfonów.
Moim zdaniem, telefony łączą wady rozmów "na żywo" z komunikacją "na odległość". Oczekuje się, że będziesz od razu odpowiadać, i musisz rozumieć, co druga osoba mówi. Jednocześnie, korzystasz z medium, które niekoniecznie przenosi czysto głos, i które nie przekazuje żadnych wizualnych wskazówek.
Do tego ani ty, ani rozmówca, nie wiecie, czy druga strona was usłyszała — choć może słyszeć jakieś hałasy w tle przez słuchawkę, to nie gwarantuje, że przestanie mówić, kiedy u was będzie zbyt głośno. A proszenie ludzi raz po razie, by powtarzali to, co powiedzieli, jest stresujące. Kiedy rozmawiacie "na żywo", to jesteście w tym samym miejscu, więc słyszycie to samo i możecie zaczekać, aż hałas minie (choć nie każdy tak robi).
Problem identyfikacji rozmówcy. Dzisiaj niby jest prościej, bo telefon podaje — ale tylko jeśli znasz numer. Nieznany rozmówca to może być spam, a może być coś ważnego. Jeśli nie możesz odebrać od razu, pozostaje problem, czy oddzwonić. A nawet jak dzwonisz do znajomej osoby, nie ma gwarancji, że właśnie ona odbierze. Rozpoznawanie ludzi po twarzy jest trudne; po głosie, jeszcze trudniejsze.
No i kwestia dobrego miejsca, żeby przez ten telefon rozmawiać. Nie lubię, jak inni słyszą, o czym rozmawiam, nawet jeśli nie mówię o niczym szczególnie prywatnym. Nie lubię też przeszkadzać innym. Gdzieniegdzie zasięg stanowi problem. No i czasem po prostu nie można powiedzieć rozmówcy, żeby zadzwonił później, albo oddzwonić samemu później.
Telefony to straszny wynalazek.
#autyzm