niefiducjarny on Nostr: Dlaczego NOSTR? Long story short: bo prawa człowieka to nie frazes. Prowadziłem w ...
Dlaczego NOSTR?
Long story short: bo prawa człowieka to nie frazes.
Prowadziłem w ostatnim czasie kilka podobnych rozmów o dzisiejszym internecie i social media. W tym wpisie spróbuję zebrać moje przemyślenia i opowiedzieć, czemu przechodzę na NOSTR.
Do kogo należy internet?
Jakże przykro mi odkrywać rozmówców, dla których internet zaczyna i kończy się na Facebooku, Instagramie, Tiktoku, czy X. Tak, monopoliści i hegemoni internetowi bez sentymentów zawładnęli naszymi sieciami kontaktów i eksploatują dane, które im dostarczamy "bezpłatnie" na skalę niewyobrażalną. Przerażające jest, jak wielu ludzi korzystających z maszyn liczących w ich własnych kieszeniach i podpiętych do globalnej sieci wydaje się ignorować pierwotne wartości, dla jakich powstała ta sieć.
Internet powstał jako wynalazek matematyków poszukujących nowych metod bezpiecznej komunikacji. W swoich początkach planowany był głównie do celów militarnych, bo przecież wojny napędzają wyścig technologiczny nie od dziś. Bez rządowych pieniędzy drukowanych na cele wojenne prace matematyków - specjalistów od kryptografii postępowałyby znacznie wolniej. Jednak to nie politycy i generałowie wykonali pracę, która dała Światu protokoły TCP/IP, HTTP i współczesne metody bezpiecznej i błyskawicznej komunikacji. Tę robotę wykonali naukowcy. Ludzie, których od zarania dziejów motywuje do umysłowego wysiłku nie chęć grabieży, gwałtów i zabijania ale fascynacja nieograniczonymi możliwościami umysłu ludzkiego. Od Pitagorasa albo wcześniej ludzie próbują zrozumieć otaczający nas Świat metodami naukowymi i ku największemu naszemu zdziwieniu - to działa. Dzięki matematyce konstruujemy wielotonowe latające maszyny, budujemy budynki sterczące na prawie kilometr w górę i sfotografowaliśmy czarna dziurę odległą od nas o 55 000 000 lat świetlnych.
Wielkie wynalazki powstają dzięki ciężkiej pracy pięknych umysłów ludzkich oraz serc przepełnionych wiarą w to, że istnieje gdzieś rozwiązanie problemów, które wszystkim innym ludziom wydają się nierozwiązywalne. Kto spodziewałby się, że ludzie mogą latać przed pierwszym lotem braci Wright? Któż dałby wiarę, że możemy w ułamku sekundy wymieniać informacje znajdując się na dwóch przeciwległych zakątkach naszej planety i to bez angażowania kogokolwiek do pośrednictwa w tej operacji. Internet urodził się z marzeń o nieograniczonej, pozbawionej cenzury i wykluczeń komunikacji między ludźmi bez względu na ich geograficzne położenie, język, religię, kolor skóry, płeć czy cokolwiek innego.
Niestety o komunikacji bez czyjegokolwiek pośrednictwa nasza zbiorowa percepcja zapomniała w ciągu kilku ostatnich lat dynamicznego rozwoju sieci www. Mało kto rozumie, jak dokładnie działają protokoły internetowe, z których korzystają znajdujące się w naszych kieszeniach superszybkie maszyny liczące zupełnie tak samo jak nikt z nas nie umiałby samodzielnie wyprodukować ołówka, gdybyśmy zostali sami gdzieś na bezludnej wyspie. Nic w tym złego. Bardziej przykre jednak jest to, z jaką łatwością odstąpiliśmy od pewnych fundamentalnych z punktu widzenia praw człowieka wolności w zamian za "bezpłatne" korzystanie z aplikacji dostarczonej przez gigantów jak Meta Platforms INC. Powszechnie uznaliśmy, że możemy oddać uznawaną przez wieki za świętą poufność korespondencji za Messengera. Bo przecież na nim "wszyscy są" i "to wygodne".
Każdy słyszał, że big tech wie o nas za dużo. Że skanują nasze prywatne wiadomości próbując sprzedać tak wygenerowane dane w pogoni za pieniądzem polityków. Mało kto ma świadomość skali. Nikt do końca nie wierzy, że wśród danych handlowanych za naszymi plecami są tak wrażliwe, jak stan naszego zdrowia, częstotliwość długość naszych stosunków seksualnych, czy poglądy polityczne i wyznanie. I są to dane bardzo szczegółowe. A jednak wszyscy dalej bez opamiętania przeglądamy podawany nam SPAM w każdej wolnej chwili. Algorytmy nakierowane na zyski liczone w politycznie ubabranym pieniążku serwują nam nie tylko reklamę ale i propagandę w tramwaju, w łóżku po przebudzeniu i przed zaśnięciem, podczas toalety i w każdej wolnej sekundzie naszego dnia. Jeśli Twoje urządzenie podaje dzienne i tygodniowe raporty aktywności to na pewno nie chce Ci się czasem wierzyć, jak dużo czasu zmarnowałeś. Co otrzymałeś w zamian? Te nieprawdziwe obrazki plastikowych ludzi są aż tak dużo warte?
Historia się nie zatrzymała. Wojny trwają dalej. Ludzie wciąż zastanawiają się, jak rozwiązać wielkie problemy natury politycznej, filozoficznej i moralnej. Swobodnej dyskusji na te tematy potrzebujemy dziś tak samo jak w każdym innym momencie historii człowieka na naszej planecie. Oczywistym jest, że prowadzona jest ona w sieci. Jeśli jednak prowadzić ją będziemy na platformach oferowanych przez pojedyncze spółki - ten właśnie punkt konstrukcji na której prowadzimy tak niezbędną dyskusję staje się łatwym celem ataków i zagrożeniem dla kolejnej wartości fundamentalnej - wolności słowa.
W ciągu kilku ostatnich tygodni byliśmy świadkami wydarzeń rażących w oczy każdego obrońcy praw człowieka:
- Wśród zarzutów postawionych zatrzymanemu we Francji Durovowi jest dostarczanie usług kryptograficznych gwarantujących poufność bez odpowiedniego rządowego certyfikatu. WTF?!
- Brazylijski sąd najwyższy decyzją sędziego Alexandre de Moraes'a decyduje, że platforma X - w mojej ocenie najbardziej otwarte miejsce dyskusji w scentralizowanym internecie, ma być zakazana a korzystanie z niej zagrożone karą grzywny tak wysokiej, że nawet zamożnych Brazylijczyków dotknęłaby sromotnie. Czy fanatycznych władców tego Świata coś popierdoliło już do reszty?
- W postępowej Wielkiej Brytanii wsadza się dziś ludzi do więzień za internetowe wpisy. HALO! Jak to się ludziom klei?
Polskie podwórko również nie jest wolne od przypadków nadużyć władzy. Sprawa zakupu i stosowania oprogramowania do śledzenia urządzeń (tzw. Pegasus) bez wymaganego prawnie wyroku sądu w dalszym ciągu nie jest zakończona. Pomijam całkowicie manię obserwowania każdego ruchu przeciwników politycznych, ale co z fundamentalnym prawem do prywatności? Aparat państwowy w mojej ocenie nie ma absolutnie demokratycznego mandatu do tak dalece idącego naruszenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. A to przecież ten dokument miał być drogowskazem dla przyszłych pokoleń od ludzi, którzy zakończyli koszmar IIWW!
Dzięki Stwórcy, że matematycy liczą dalej. Mistrzowie kodu komputerowego poskładali wiele przenikających się technologii i dostępnych od pewnego czasu narzędzi aby zaproponować nam nowy, odwrócony model sieci społecznościowej zbliżony do pierwotnych idei internetu:
- Mamy kryptografię gwarantującą poufność i swobodę korespondencji zupełnie tak samo jak twierdzenie Pitagorasa od tysięcy lat gwarantuje, że mapy nam się zgadzają.
- Mamy technologie rozproszonego przechowywania danych gwarantującą odporność na cenzurę i „cancel culture”.
- Dzięki zastosowaniu prostego cyfrowego klucza każdy może skorzystać z otwartego protokołu komunikacji bez pytania o zgodę swojego premiera, dostawcy aplikacji, księdza proboszcza czy kogokolwiek innego.
- Dzięki matematycznemu zabezpieczeniu tylko Ty jeden jesteś posiadaczem treści zamieszczanych w sieci oraz całej swojej cyfrowej tożsamości. Sam decydujesz komu te dane udostępniasz.
Jako bonus implementacja natywnego, cyfrowego pieniądza w protokole NOSTR daje każdemu możliwość wynagradzania pracy, którą włożyłeś w stworzenie wartościowego materiału. Bez narzuconych odgórnie przez Instagram, czy Twitter zasad monetyzacji i minimalnych ilości wypłaty tak zarobionych środków. Czyste valu4value. Nie trzeba nikogo prosić. Jeśli materiał jest wartościowy - ludzie go docenią.
NOSTR raczkuje a już dał nam tak wiele. Nie twierdzę, że go rozumiem, bo moja kilkuletnia przygoda ze studiowaniem Proof of Work nauczyła mnie pokory i dociekliwości. Każdy sam musi doczytać sobie o tych wszystkich klientach, przekaźnikach, aplikacjach i po prostu się nimi pobawić.
Mnie NOSTR przyniósł powiew nadziei, że przyszłe pokolenia będą miały prawdziwie wolną, cyfrową przestrzeń wymiany myśli i wartości. To fascynujące narzędzie dla tak niezbędnych człowieczeństwu naukowców wszelkich dziedzin, które pozostanie po nas na całe wieki. A to właśnie odkrywcom i naukowcom zawdzięczamy wolność, którą ja zamierzam się cieszyć tak bardzo, jak to możliwe.
Just because I finally can.
Yo!
Long story short: bo prawa człowieka to nie frazes.
Prowadziłem w ostatnim czasie kilka podobnych rozmów o dzisiejszym internecie i social media. W tym wpisie spróbuję zebrać moje przemyślenia i opowiedzieć, czemu przechodzę na NOSTR.
Do kogo należy internet?
Jakże przykro mi odkrywać rozmówców, dla których internet zaczyna i kończy się na Facebooku, Instagramie, Tiktoku, czy X. Tak, monopoliści i hegemoni internetowi bez sentymentów zawładnęli naszymi sieciami kontaktów i eksploatują dane, które im dostarczamy "bezpłatnie" na skalę niewyobrażalną. Przerażające jest, jak wielu ludzi korzystających z maszyn liczących w ich własnych kieszeniach i podpiętych do globalnej sieci wydaje się ignorować pierwotne wartości, dla jakich powstała ta sieć.
Internet powstał jako wynalazek matematyków poszukujących nowych metod bezpiecznej komunikacji. W swoich początkach planowany był głównie do celów militarnych, bo przecież wojny napędzają wyścig technologiczny nie od dziś. Bez rządowych pieniędzy drukowanych na cele wojenne prace matematyków - specjalistów od kryptografii postępowałyby znacznie wolniej. Jednak to nie politycy i generałowie wykonali pracę, która dała Światu protokoły TCP/IP, HTTP i współczesne metody bezpiecznej i błyskawicznej komunikacji. Tę robotę wykonali naukowcy. Ludzie, których od zarania dziejów motywuje do umysłowego wysiłku nie chęć grabieży, gwałtów i zabijania ale fascynacja nieograniczonymi możliwościami umysłu ludzkiego. Od Pitagorasa albo wcześniej ludzie próbują zrozumieć otaczający nas Świat metodami naukowymi i ku największemu naszemu zdziwieniu - to działa. Dzięki matematyce konstruujemy wielotonowe latające maszyny, budujemy budynki sterczące na prawie kilometr w górę i sfotografowaliśmy czarna dziurę odległą od nas o 55 000 000 lat świetlnych.
Wielkie wynalazki powstają dzięki ciężkiej pracy pięknych umysłów ludzkich oraz serc przepełnionych wiarą w to, że istnieje gdzieś rozwiązanie problemów, które wszystkim innym ludziom wydają się nierozwiązywalne. Kto spodziewałby się, że ludzie mogą latać przed pierwszym lotem braci Wright? Któż dałby wiarę, że możemy w ułamku sekundy wymieniać informacje znajdując się na dwóch przeciwległych zakątkach naszej planety i to bez angażowania kogokolwiek do pośrednictwa w tej operacji. Internet urodził się z marzeń o nieograniczonej, pozbawionej cenzury i wykluczeń komunikacji między ludźmi bez względu na ich geograficzne położenie, język, religię, kolor skóry, płeć czy cokolwiek innego.
Niestety o komunikacji bez czyjegokolwiek pośrednictwa nasza zbiorowa percepcja zapomniała w ciągu kilku ostatnich lat dynamicznego rozwoju sieci www. Mało kto rozumie, jak dokładnie działają protokoły internetowe, z których korzystają znajdujące się w naszych kieszeniach superszybkie maszyny liczące zupełnie tak samo jak nikt z nas nie umiałby samodzielnie wyprodukować ołówka, gdybyśmy zostali sami gdzieś na bezludnej wyspie. Nic w tym złego. Bardziej przykre jednak jest to, z jaką łatwością odstąpiliśmy od pewnych fundamentalnych z punktu widzenia praw człowieka wolności w zamian za "bezpłatne" korzystanie z aplikacji dostarczonej przez gigantów jak Meta Platforms INC. Powszechnie uznaliśmy, że możemy oddać uznawaną przez wieki za świętą poufność korespondencji za Messengera. Bo przecież na nim "wszyscy są" i "to wygodne".
Każdy słyszał, że big tech wie o nas za dużo. Że skanują nasze prywatne wiadomości próbując sprzedać tak wygenerowane dane w pogoni za pieniądzem polityków. Mało kto ma świadomość skali. Nikt do końca nie wierzy, że wśród danych handlowanych za naszymi plecami są tak wrażliwe, jak stan naszego zdrowia, częstotliwość długość naszych stosunków seksualnych, czy poglądy polityczne i wyznanie. I są to dane bardzo szczegółowe. A jednak wszyscy dalej bez opamiętania przeglądamy podawany nam SPAM w każdej wolnej chwili. Algorytmy nakierowane na zyski liczone w politycznie ubabranym pieniążku serwują nam nie tylko reklamę ale i propagandę w tramwaju, w łóżku po przebudzeniu i przed zaśnięciem, podczas toalety i w każdej wolnej sekundzie naszego dnia. Jeśli Twoje urządzenie podaje dzienne i tygodniowe raporty aktywności to na pewno nie chce Ci się czasem wierzyć, jak dużo czasu zmarnowałeś. Co otrzymałeś w zamian? Te nieprawdziwe obrazki plastikowych ludzi są aż tak dużo warte?
Historia się nie zatrzymała. Wojny trwają dalej. Ludzie wciąż zastanawiają się, jak rozwiązać wielkie problemy natury politycznej, filozoficznej i moralnej. Swobodnej dyskusji na te tematy potrzebujemy dziś tak samo jak w każdym innym momencie historii człowieka na naszej planecie. Oczywistym jest, że prowadzona jest ona w sieci. Jeśli jednak prowadzić ją będziemy na platformach oferowanych przez pojedyncze spółki - ten właśnie punkt konstrukcji na której prowadzimy tak niezbędną dyskusję staje się łatwym celem ataków i zagrożeniem dla kolejnej wartości fundamentalnej - wolności słowa.
W ciągu kilku ostatnich tygodni byliśmy świadkami wydarzeń rażących w oczy każdego obrońcy praw człowieka:
- Wśród zarzutów postawionych zatrzymanemu we Francji Durovowi jest dostarczanie usług kryptograficznych gwarantujących poufność bez odpowiedniego rządowego certyfikatu. WTF?!
- Brazylijski sąd najwyższy decyzją sędziego Alexandre de Moraes'a decyduje, że platforma X - w mojej ocenie najbardziej otwarte miejsce dyskusji w scentralizowanym internecie, ma być zakazana a korzystanie z niej zagrożone karą grzywny tak wysokiej, że nawet zamożnych Brazylijczyków dotknęłaby sromotnie. Czy fanatycznych władców tego Świata coś popierdoliło już do reszty?
- W postępowej Wielkiej Brytanii wsadza się dziś ludzi do więzień za internetowe wpisy. HALO! Jak to się ludziom klei?
Polskie podwórko również nie jest wolne od przypadków nadużyć władzy. Sprawa zakupu i stosowania oprogramowania do śledzenia urządzeń (tzw. Pegasus) bez wymaganego prawnie wyroku sądu w dalszym ciągu nie jest zakończona. Pomijam całkowicie manię obserwowania każdego ruchu przeciwników politycznych, ale co z fundamentalnym prawem do prywatności? Aparat państwowy w mojej ocenie nie ma absolutnie demokratycznego mandatu do tak dalece idącego naruszenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. A to przecież ten dokument miał być drogowskazem dla przyszłych pokoleń od ludzi, którzy zakończyli koszmar IIWW!
Dzięki Stwórcy, że matematycy liczą dalej. Mistrzowie kodu komputerowego poskładali wiele przenikających się technologii i dostępnych od pewnego czasu narzędzi aby zaproponować nam nowy, odwrócony model sieci społecznościowej zbliżony do pierwotnych idei internetu:
- Mamy kryptografię gwarantującą poufność i swobodę korespondencji zupełnie tak samo jak twierdzenie Pitagorasa od tysięcy lat gwarantuje, że mapy nam się zgadzają.
- Mamy technologie rozproszonego przechowywania danych gwarantującą odporność na cenzurę i „cancel culture”.
- Dzięki zastosowaniu prostego cyfrowego klucza każdy może skorzystać z otwartego protokołu komunikacji bez pytania o zgodę swojego premiera, dostawcy aplikacji, księdza proboszcza czy kogokolwiek innego.
- Dzięki matematycznemu zabezpieczeniu tylko Ty jeden jesteś posiadaczem treści zamieszczanych w sieci oraz całej swojej cyfrowej tożsamości. Sam decydujesz komu te dane udostępniasz.
Jako bonus implementacja natywnego, cyfrowego pieniądza w protokole NOSTR daje każdemu możliwość wynagradzania pracy, którą włożyłeś w stworzenie wartościowego materiału. Bez narzuconych odgórnie przez Instagram, czy Twitter zasad monetyzacji i minimalnych ilości wypłaty tak zarobionych środków. Czyste valu4value. Nie trzeba nikogo prosić. Jeśli materiał jest wartościowy - ludzie go docenią.
NOSTR raczkuje a już dał nam tak wiele. Nie twierdzę, że go rozumiem, bo moja kilkuletnia przygoda ze studiowaniem Proof of Work nauczyła mnie pokory i dociekliwości. Każdy sam musi doczytać sobie o tych wszystkich klientach, przekaźnikach, aplikacjach i po prostu się nimi pobawić.
Mnie NOSTR przyniósł powiew nadziei, że przyszłe pokolenia będą miały prawdziwie wolną, cyfrową przestrzeń wymiany myśli i wartości. To fascynujące narzędzie dla tak niezbędnych człowieczeństwu naukowców wszelkich dziedzin, które pozostanie po nas na całe wieki. A to właśnie odkrywcom i naukowcom zawdzięczamy wolność, którą ja zamierzam się cieszyć tak bardzo, jak to możliwe.
Just because I finally can.
Yo!